W Międzylesiu byłem około 9:30. Spóźniłem się na poranny pociąg i musiałem poczekać na następny o 12:53, zwiedzałem więc. Misteczko nie zachwyca, ale spodobał mi się zamek (teraz to hotel, jest restauracja, można też zwiedzać z przewodnikiem). Przesiedziałem tam większość czasu: przy książce, kawie, jedząc obiad, bo padał deszcz.
Bez większych problemów wróciłem do Wrocławia (W Kłodzku musiałem przesiąść się do innego pociągu, bo ten którym jechaliśmy był popsuty i konduktor obawiał się, że nie dojedziemy...).
We Wrocławiu nadal padało, ale dobra kurtka, nieprzemakalne spodnie i świetne sakwy jeszcze raz się sprawdziły :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz