piątek, 12 września 2014

Koniec

Udostępniłem zdjęcia. Dodałem zdjęcia z każdego dnia do odpowiedniego wpisu na blogu. Jako całość łatwiej je oglądać tutaj.
Zdjęcia są tylko bardzo szybko przejrzane, bashowym jednolinijkowcem porozdzielane do katalogów i przeskalowane, po czym wrzucone na google drive. Niektóre są nienajlepsze, albo powtarzają się, ale zbyt dużo ich, żeby je pojedynczo edytować.

Ten wyjazd, to świetne przeżycie, więc polecam każdemu taką albo podobną trasę.

Ponieważ zysków zbyt wiele, aby wypisywać, to zamiast tego lista strat:  ;-)
  • Zgubiłem wewnątrz namiotu odtwarzacz muzyki (ze słuchawkami!) i do tej pory go nie znalazłem;
  • Trąbka na kierownicy rozpadła się gdy szybko zjeżdżałem z wzgórza po przekroczeniu Słowackiej granicy;
  • Osłony na stopy przeciw wiatrowi spadły podczas suszenia z tylnej sakwy gdy jechałem (szkoda, dobrze sprawdzały się założone na sandały w chłodne ranki);
  • Kask rowerowy zostawiłem w autobusie z Wiednia do Brna.
Ale jednak coś napiszę o sprzęcie dla pamięci:
  • Rower sprawdził się świetnie. Dobrze mieć WD-40 i użyć po deszczu. Nóżka jednak bardzo się przydaje, więc kupiłem Decathlonie w Gyor.
  • Nowa kurtka zakupiona promocyjnie w Skalniku też. W komplecie z nieprzemakalnymi spodniami da się bez problemu jechać w deszczu.
  • Pożyczone sakwy Ortlieb również. Sakwa na przód to świetna sprawa (szczególnie gdy ma się sakwy takie jak Ortlieb, przy których trzeba się namęczyć, żeby dostać się do zawartośći).
  • Bielizna termoaktywna mało się przydała, bo ciepło było, ale wyobrażam sobie, że w innych warunkach mogłaby być przydatna. To samo z nogawkami rowerowymi. Miałem cienki polar, ale używałem go tylko jako poduszkę. Znowu, w innych warunkach mógłby być przydatny.
  • Chusty ani razu nie nałożyłem (kask dostatecznie osłaniał od słońca).
  • Taśma klejąca przydatna. Worki na śmieci przydały się gdy namiot zaczął nabierać wody, aby woda nie przesiąkała przez matę do śpiwora. Drugi raz przydały się, gdy musiałem udawać, że rower jest zapakowany do transportu.
  • Dobrze jak mata nie ma dziur, bo jak ma, to woda zbierająca się na dnie namiotu przesiąka do śpiwora.
  • Idealny byłby namiot, który nie nabiera wody podczas deszczu. Ten który mam jest dość stary i chyba materiał się nieco rozciągnął, przez co źle się układa. W niektórych miejscach materiał powłoki dotyka siatki wywietrznika i tamtędy do środka dostaje się woda. Oprócz tego w miejscach szwów były taśmy (chyba aby uszczelniać). Taśmy te poodpadały, bo klej się zestarzał, ale akurat tamtędy woda nie dostawała się do środka.
  • Z tym ze namiot podpiety byl pod rama nie mialem problemow.
  • Palnik bez problemów. Butla 2,5l starczyła na wyjazd i jeszcze chyba sporo zostało (gotowałem zazwyczaj raz dziennie, tylko gdy nie spałem na polu namiotowym, bo tam były kuchenki elektryczne).
  • Z menazki korzystalem tylko z najmniejszego garnka, wiec pewnie wystarczylby wiekszy kubek zamiast niej.
  • Mialem gumy do mocowania, zeby ew cos zamocowac na sakwach z tylu, ale ani razu ich nie uzylem. Swietnie sprawdzaly sie tasmy mocujace (nieelastyczne).
  • Okularow przeciwslonecznych ani razu nie nalozylem, ale krem przeciwsloneczny bardzo przydatny.
  • Wielofunkcyjny klucz rowerowy (taki kawalek blachy z powycinanymi ksztaltami) nie bardzo nadaje sie do odkrecenia pedalow.
  • Osmand jako nawigacja sprawdzil sie. Opcja wyszukiwania trasy dla roweru dziala roznie (czasem pokieruje na polna droge, czasem glowna droga), ale da sie mu przemowic do rozsadku dodajac punkty posrednie. Bateria zewnetrzna firmy Forever tez byla dobrym pomyslem. Udalo mi sie ja rozladowac tylko do polowy. Mysle, ze spokojnie da sie obyc tydzien bez pradu uzywajac nawigacji w telefonie. Uchwyt na telefon na kierownice tez przydatny.
Kolejna relacja w przyszłym roku ;-)

czwartek, 11 września 2014

Dzien 24 - Wrocław

Droga z Lichkova do Międzylesia okazała się wspinaczką na wzgórze i później zjazdem z tego wzgórza. Piękne widoki na pagórki po stronie czeskiej, a zjazd do Międzylesia przyjemny.
W Międzylesiu byłem około 9:30. Spóźniłem się na poranny pociąg i musiałem poczekać na następny o 12:53, zwiedzałem więc. Misteczko nie zachwyca, ale spodobał mi się zamek (teraz to hotel, jest restauracja, można też zwiedzać z przewodnikiem). Przesiedziałem tam większość czasu: przy książce, kawie, jedząc obiad, bo padał deszcz.
Bez większych problemów wróciłem do Wrocławia (W Kłodzku musiałem przesiąść się do innego pociągu, bo ten którym jechaliśmy był popsuty i konduktor obawiał się, że nie dojedziemy...).
We Wrocławiu nadal padało, ale dobra kurtka, nieprzemakalne spodnie i świetne sakwy jeszcze raz się sprawdziły :)

środa, 10 września 2014

Dzien 23 - Lichkov

Dzisiaj probowalem wrocic do Wroclawia.

Najpierw pojechalem busem do Brna. Anton zapewnial, ze nie ma problemu, ze byc moze tylko kaza mi zdjac przednie kolo. Jednak kierowca powiedzial, ze rower ma byc zapakowany, zdjete kolo, zdjete rogi z kierownicy, odkrecone pedaly. Nie udalo mi sie odkrecic pedalow. Rower troche opakowalem w worki po smieciach z uzyciem tasmy klejacej.

W Brnie okazalo sie, ze polaczenia z Brna do Wroclawia, ktore zapewnialoby transport roweru wlasciwie nie ma. Da sie dojechac do Lichkov, choc dosc naokolo przez Pardubice (to moze lepiej bylo do Walbrzycha szukac...)
Ale kupilem bilet z palnem przejechania na rowerze z Lichkov do Miedzylesia skad sprawdzilem, ze sa pociagi przewozace rowery do Wroclawia z Miedzylesia.

Brno to ladne miasto. Jest zamek-twierdza na jednym wzgorzu, kosciol na innym. Calkiem sympatycznie wygladajace centrum.

Parenascie minut przed odjazdem pociagu zorientowalem sie, ze kask rowerowy zostal w autobusie. Dowiedzialem sie, ze jest Pradze i ze moge odebrac w Brnie o 19. Jednak nie zdecydowalem sie zostac. Zmiana biletu jest obciazana oplata 50%, a miejscowka i bilet na rower w ogole sie nie kwalifikuja. Byc moze ten przewoznik ma tez kursy do Wroclawia, to wtedy jest szansa odzyskac.

Dojechalem do Lichkov i tutaj rozlozylem namiot. Ladna polana. Ciesze sie, ze moge jeszcze raz na wyjezdzie przespac sie w namiocie.

wtorek, 9 września 2014

Dzien 22 - Wien

Troche przeszedlem sie po centrum Wiednia, ale dzisiaj zupelnie nie chcialo mi sie zwiedzac.
Zwiedzilem skarbnice katedry. Na swoj sposob niesamowite te kosci swietych przechowywane w relikwiarzach, jak zaby w gablocie muzeum przyrodniczego. Tu szczeka nietoperza, tu uzebienie swietego Jochana. Ale relikwiarze bardziej zdobione. Niektore przypominaja gabloty z motylami, tylko zamiast motyli sa kawalki cial roznych swietych. Tak samo popodpisywane i motyle i swieci.

Po obiedzie z noodli w pudle zasiadlem w parku by przy kawie czytac Idiote Dostojewskiego. Pozniej przenisolem sie nad Dunaj.

Jutro busem do Brna, tam rozejrze sie, przespie w okolicy lub w hostelu i pojutrze pociagiem do Wroclawia.

poniedziałek, 8 września 2014

Dzien 21 - Wien

Trasa z Bratyslawy do Wiednia jest naprawde ladna. Przez caly czas osobna droga, przez wiekszosc czasu zdala od ruchu. Prowadzi ona przez park narodowy.

Mimo, ze trasa taka latwa, to udalo mi sie zmylic droge. Mysle, ze przez to, ze zatrzymalem sie na chwile na radlera w barze dla cyklistow. Ale dzieki Osmandowi bez problemu trafilem z powrotem na trase.

Wieden juz troche poznalem rok temu, wiec bez problemu trafilem do parku ciagnacego sie wzdloz Dunaju i tym parkiem do Prater. Tam odnalazlem bar "all you can eat" znany tez sprzed roku i porzadnie sie najadlem.

Po czym wrocilem do parku poczytac ksiazke, bo nie chcialo mi sie jezdzic z bagazami po miescie, a Anton napisal, ze bedzie w domu 18:30.

Jutro przypomne sobie jak wyglada Wieden, a pozniej... jeszcze nie wiem.

niedziela, 7 września 2014

Dzien 20 - Bratislava

Zgodnie z zapowiedzia zwiedzalem muzea. Trzy zwiedzilem: muzemum przyrody, muzeum kultury zydowskiej, muzemum historyczne na zamku. Wszystkie byly ciekawe i czas szybko zlecial.

Na obiad jadlem niesamowicie dobre pierogi z serem i smietana. Teraz w Bratyslawie sa dni tradycyjnego rzemisola. Z tej okazji miala swoje stanowisko biofarma, gdzie sami hoduja owce i kozy, i pewnie dlatego te pierogi z ich stanowiska byly tak dobre. Zjadlem tez gulasz, tez byl dobry, ale w Wegrzech robia lepszy.

Pozniej bylem na piwie z Braňo.

Pozniej na prezentacji slowackiej agencji turystycznej, ktora organizuje podroze w rozne nieturystyczne miejsca, w ktore ciezko sie dostac. Ladne slajdy mieli.
Jutro Wieden.

sobota, 6 września 2014

Dzien 19 - Bratislava

Dzisiaj spotkalem sie z Braňo z Bratislavy. Zwiezalismy razem miasto (Braňo naprawde wiele potrafi opowiedziec o historii miasta). Wypilismy piwo, a teraz odpoczywam przy brzegu Dunaju na utowrzonej tutaj plazy z darmowym wifi :)
Nocuje u Braňo, a jutro jest dzien darmowych muzeow, wiec w planach mam zwiezanie.

Dzien 18 - Vodné dielo Čunovo

Dzien zaczalem od biegania. Pobieglem do twierdzy Monostori Erõd. Obiegniecie samej twierdzy okazalo sie problemem, bo sciezka ktora ladnie sie zaczela, wywiodla mnie w chaszcze. Za to w srodku twierdza jest naprawde warta zobaczenia. Jest to podobno najwieksza twierdza w Europie, chociaz nigdy nie uczestniczyla w zadnych walkach, tylko sluzyla jako miejsce szkolen. Teraz mozna swobodnie chodzic praktycznie po calej twierdzy. Wedrowalem korytarzami zupelnie sam, kotytarze te sa naprawde dlugie i uklad pomieszczen zawily, szczegolnie wewnatrz bastionow. Korytarze ida w gore, w dol, przechodza nad tunelami prowadzacymi do bram. Wszystko to jest zaprojektowane z matematyczna precyzja, wiec mozna jakos jednak sie polapac wysilajac wyobraznie przestrzenna i szukajac symetrii.

Przybieglem do kempingu poplywalem i poszedlem na obiad. Tu przysiadlo sie do mnie emrytowane malzenstwo. Zaczelismy rozmawiac i okazalo sie, ze Marlena (powiedzmy... niestety nie pamietam) wychowywala sie w Chicago i stad zna duzo Polakow. Dobrze sie rozmawialo i powiedzialem, ze zamierzam jechac pociagiem do Gyõr. W efekcie zostalem przez nich podwieziony, bo okazalo sie, ze wlasnie tam jada, maja samochod do ktorego bez problemu miesci sie rower w pozycji stojacej. W podziekowaniu dalem im wino, ktore wczesniej dostalem jako prezent na pozegnanie na kempingu w Budapeszcie.

W supermarkecie w Gyõr sptokalem starszego pana podrozujacego rowerm. Zaczalem z nim rozmawiac i okazlao sie, ze jedzie w przeciwnym kierunku, wiec zaczelismy sie wymieniac informacjami o tym jak droga wyglada. Okazalo sie, ze on jedzie w Finlandii do Izraela i ze generalnie podrozuje bez przerwy 8 lat, a moze dluzej (jak twierdzi internet). Glownie rowerm, choc tez na wielbladach. A oto artykul o nim.

Droga wzdluz Dunaju jest rzeczywiscie prosta i nawet troche nudna. Wieczorem dojechalem do Slowacji. Tuz za granica uslyszalem, ze jest jakis koncert w okolicy. Dzieki temu spojrzalem na mape w telefonie i znalazlem kemping. Okazalo sie, ze koncert to tylko impreza towarzyszaca wydarzeniu GeoAwards - pierwszemu zjazdowi geocacherow w Slowacji. Przy piwie zaczalem gadac ze slowakami, ktorzy zaprosili mnie, zebym w nocy poszedl z nimi na zabawe terenowa. W koncu poszedlem nie z nimi, tylko zostalem dokoptowany do grupy polakow i wegrow. Zabawa polegala na chodzeniu po lesie, gdzie bylo 12 stacji z przedmiotami do znalezienia, zadaniami do wykonania, zagadkami do rozwiazania na koniec aby odgadnac haslo. Niektowe zadania byly naprawde fajne. Skonczylo sie to jakos kolo 2:30, wiec spac poszedlem pozno.
A spalem na kempingu tutaj.

czwartek, 4 września 2014

Dzien 17 - Komárom-Komárno

Dzisiaj droga bez pieknych widokow, wzdloz glownej drogi.
Po drodze bylem atakowany przez chmary latajacych owadow (mrowek?), ale dojechalem do miasta Komárom.
Tutaj trafilem na restauracje z opcja "all you can eat" za ~1500 Ft. Tak mnie rozleniwilo to jedzenie, ze jak jeszcze dowiedzialem sie, ze sa wody termalne i kemping tuz obok, to stwierdzilem, ze zostaje.
Przyjemnie sie plywalo w prawie pustym basenie na powietrzu. Pomoczylem sie tez w tych wodach termalnych. Tutaj srednia wieku to okolo 70 lat. Rozleniwiajace jest lezenie w cieplej wodzie...
Zeby sie rozruszac przejechalem sie po okolicy, ale niewiele tu jest do zobaczenia oprocz fortow.
Forty sa trzy co najmniej: dwa po stronie Wegierskiej, jeden po Slowackiej.

Rozwazam jutro dojechanie do Gyōr pociagiem, bo trasa wyglada na nieciekawa: przez wiekszosc czasu po dosc duzej drodze publicznej, a za Gyōr juz ma byc osobna sciezka.

środa, 3 września 2014

Dzien 16 - Esztergom

Zgodnie z 2/3 prognoz jakie czytalem pogoda dzisiaj byla piekna. Trasa wzdloz Dunaju tez: widoki super, atrakcja w postaci przeprawy promem dwukrotnie. Czasem ta trasa rowerowa nr 6 bywa wyboista. Ale dzieki temu trzeba bylo powoli jechac i moglem pogadac z miejscowym rowerzysta.

Troche zaluje, ze ominalem Visegrád. Z drugiej strony rzeki ten zamek na szczycie wzgorza wygladal imponujaco.

W Esztergom jest bazylika, ktora goruje nad miastem i tuz obok zamek. Niestety za pozno zjawilem sie tam i juz zamknieta byla dla zwiedzajacych. Podziwialem za to z zewnatrz bazylike i spod bazyliki okolice (bardzo ladna panorama na Dunaj i miasto).

Nocleg w miejscu nieidealnym. Zdecydownie za duzo komarow tutaj. Moze dlatego, bo zblizam sie do miejscowosci Komarno ;)

PS
Po drodze napotkalem owoc jakiego nie znam. Wiele ich lezalo przy drodze. W smaku nijaki. Sok ma ciekawa barwe zieleni. Ktos wie co to i czy jadalne? :)
PPS
Kolejna tabliczka. Nie powiem gdzie to, ale powinno dac sie odczytac zgodnie z wikipedia.

wtorek, 2 września 2014

Dzien 15 - Budapest

Dzisiaj dla odmiany pogoda byla caly dzien dobra.

Wyspa sw. Malgorzaty naprawde ladna. Jestem pod wrazeniem, ze pelno tu biegaczy.

Bylem na wycieczce z przewodnikami (tak, z dwojka przewodnikow) o komunizmie w Wegrzech. Ciekawie opowiadali. I rzeczywiscie historia Wegier i Polski podobna jest. Ogolnie polecam free city tours tutaj.

Pozniej jakos bladzilem dosc losowo po miescie, az zrobilo sie ciemno.

Jutro chce ruszyc w droge, bo ciagnie mnie dalej. Ale chetnie kiedys wroce do Budapesztu na dluzej.

poniedziałek, 1 września 2014

Dzien 14 - Budapest

Dzisiaj praktycznie caly dzien padalo.

Zwiedzalem z przewodnikiem (free city tour) Budapest. Najpierw trase standardowa, pozniej dzielnice zydowska. Mam wrazenie, ze na naprawde dobrego przewodnika trafilem. Ciekawie opowiadal.

Przez poprzenia noc namiot zmienil sie w basen. Budapest znany jest z zazywania kapieli tutaj (jest wiele zrodel wod geotermalnych), ale raczej nie o to chodzi...

O, znowu lunelo. Ide do namiotu wymoczyc sie ;)

niedziela, 31 sierpnia 2014

Dzien 13 - Budapest

Rano mialem dylemat: czy jak zaczelo kropic, to zwijac szybko namiot, zeby nie zmokl, czy pakowac sie do niego. Ale zwinalem sie i pojechalem.

W Bickse zwiedzilem tylko CBA - taka wdzieczna naze nosi tutejsza siec hipermarketow. Bylo tam wszystko czego potrzebowalem, nawet bar z kawa (wyglada na to, ze Wegrzy pija ja rownie czesto co Wlosi, sadzac po wszechobecnych barach z presso).

Za Bickse zrobilo sie pagorkowato. Wjazd do Budapestu mialem tez z przewyzszeniem, od strony Budakeszi.

A ze rozleniwilo mnie to podrozowanie, to dzisiaj po przyjezdzie na kemping najadlem sie, wypilem piwo, wypilem kawe, i nie chce mi sie nigdzie ruszac. Budapest zwiedzam od jutra.

Ciekawostka: wiele wegierskich miasteczek/wsi ma przy wjeznie tabliczki z dziwnymi napisami. Widzialem takie juz kiedy wjezdzalem ze Slowacji do Wegier. Zgaduje, ze to nazwy tych miejscowosci... Ktos wie co to za pismo?

Dzisiaj, i pewnie przej jeszcze 2-3 dni, nocuje na kempingu, tutaj.

PS.
Jednak nie chcialo mi sie tak nic nie robic i wdrapalem sie na najwyzsze wzgorze w okolicy, po czym zbieglem z niego :)

sobota, 30 sierpnia 2014

Dzien 12 - Bickse

Po odpoczynku nad jeziorem, dzisiaj wyruszylem dalej. Bez problemow trafilem do Székesfehérvár. Spore to miasto i ladne ma zabytkowe centrum. Sa tez tablice opisujace historie miasta. Niestety tylko po wegiersku. Zjadlem tutaj obiad w drogiej restauracji, ale musze przyznac, ze bylo to najlepsze risotto jakie w zyciu jadlem.

W Lovasberény jest ladny palac w stanie polodbudowanym, ktory mozna zwiedzic za 200 Ft.
Tam tez odbilem od glownej drogi w strone Csákvár. Miasteczko to lezy w dolinie, wiec bardzo milo zjezdzalo sie w dol z widokiem na gorki po drugiej stronie doliny. W Csákvar zatrzymalem sie na langosa.

Tuz przed Bickase pomylilem trase, bo pojechalem zgodnie ze znakiem, co skierowalo mnie na droge ekspresowa. Musialem wiec 2 km wracac sie do mniejszej drogi. Do Bickse nie dojechalem, bo 2 km przed miastem zdarzylo sie ladne miejsce na rozbicie namiotu i jednoglosnie zostalo przeglosowane, ze to koniec jezdzenia na dzisiaj.

piątek, 29 sierpnia 2014

Dzien 11 - Balatonfüzfö

Dzien leniuchowania.
Nigdzie sie nie ruszylem, pobiegalem, poplywalem, zjadlem dobry obiad, deser, wypilem kawe, wypilem wino, poczytalem ksiazke. Azaz, jó éjszakát!

czwartek, 28 sierpnia 2014

Dzien 10 - Balatonfüzfö

Obudzilem sie o 6:30 i o 7:10 juz bylem w drodze, bo jak pisalem, spalem w miejscu nienajciekawszym.

Okazuje sie, ze sa czynne pola kempingowe, a nie tylko takie, na jakie natrafilem wczoraj. Dzisiaj wiele takich mijalem. Bardziej na wschod polnocnej strony Balatonu wiecej jest atrakcji dla turystow. W kazdym miasteczku pelno straganow z pamiatkami, jedzeniem, restauracji, kawiarni. Bardzo turystyczne (i bardzo ladne!) jest miasteczko Tihany, ktore lezy na wzgorzu na cyplu wchodzacym w glab jeziora. Na samej gorze jest kosciol. Piekny stamtad widok. Sa tez muzea, np wulkanow czy lalek, ale nie zwiedzalem ich. Sa tez jaskine, ale tez nie chcialo mi sie zwiedzac. Za to obiad zjadlem tam :)

Dojechalem juz prawie na wschodni kraniec jeziora. Dla odmiany po wczoraj spie jak na cywilizowanego czlowieka przystalo na kempingu z prysznicem, toaleta, kuchnia i dostepem do Balatonu (z ktorego nawet zdazylem skorzystac i poplywac).

Stacja i regeneracja

Ten wpis sponsoruje WiFi na stacji paliw Mol.

środa, 27 sierpnia 2014

Dzien 9 - jezioro Balaton

Rano dzien zapowiadal sie calkiem niezle, ale dosc szbko zaczelo padac. Nowa kurtka spisala sie bardzo dobrze, wiec nie byl to problem.

W Tapolca zjadlem obiad. Pozniej byla krotka burza, ktora przeczekalem na przystanku autobusowym.

Zwiedzalem zamek w Szigiliget.

Wyzwaniem okazalo sie znalezienie miejsca na rozbicie namiotu. Znalazlem pole namiotowe, ale okazalo sie opuszczone i lowili tam ryby lokalni pijaczkowie. Nie wygladalo jakby chcieli sie stamtad wyniesc, wiec wynioslem sie ja.

Rozbilem sie na kawalku trawy w dzielnicy, ktora wyglada na rezydencje bogatych ludzi, gdzie normalnie pewnie samochod parkuje (tutaj). Pan z naprzeciwka zainteresowal sie co robie gdy rozbijalem namiot. Byl on pierwsza osoba, ktora mowi po angielsku jaka dzisiaj spotkalrm. Wiec wytlumaczylem mu sytuacje i powiedzial, ze nie ma problemu.
Z innymi ludzmi porozumiewalem sie po niemiecku, bo jest to jezyk tu dosc powszechnie znany, w przeciwienstwie do angielskiego.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Dzien 8 - Devecser

Dzisiaj rano pozegnalem sie z Krisztina i jej rodzicami i pojechalem w strone jeziora Balaton. Dosc ciezko sie jechalo przez przeciwny wiatr, ale prawie dojechalem do miasteczka Devecser.

Nocleg jak zwyke w malowniczym miejscu.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Dzien 7 - Györ

Dzisiaj razem z Krisztina i jej kolezanka przez wiekszosc dnia zwiedzalismy Györ. Calkiem ladne miasteczko, nie za duze, ani nie za male.

Probowalem tez nauczyc sie wymowy tutejszych spolglosek i samoglosek.

Na koniec razem z rodzina Krisztiny zjedlismy pyszna kolacje - takie kluski lane z miesem gulaszowym, choc nie byl to gulasz, do tego wegierskie wino.

Jedyne co mi sie nie podobalo, to nadmiar slonca :)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Dzien 6 - Györ

Deszcz przestal padac rano, wiec bez problemow pojechalem dalej. Okolo 10 bylem w Trnavie.
Stamtad GPS chcial mnie pokierowac do Gyor przez Bratyslawe, ale mu sie nie dalem. Pojechalem przez Šal'a na Velký Meder.
Za Trnava zrobilo sie calkiem plasko do tego wiatr wial w plecy, wiec dojechalem do Wegier.
Nocuje u bardzo milej rodziny Orbán w wiosce tuz za granica. Jutro planuje z Krisztina zwiedzac Gyor.

PS
Zmeczony jestem, wiec tylko krotka notka. Dobranoc wszystkim czytelnikom.

Wszystkie drogi prowadza do Wegier

A OsmAnd je zna...

Tudziez do jarmarku z muzyka disco slovensko.

sobota, 23 sierpnia 2014

Dzien 5 - Jablonica k. Senica

Biegacze rzeczywiscie byli, ale zupelnie nie przeszkadzali.

Dalej jechalem trasa rowerowa nr 47, ta sama co wczoraj wzdluz Morawy.
Dojechalem tak prawie do Slowacji, ale przed granica trasa rowerowa poszla swoja droga, a ja swoja.
Granica zupelnie nie wyglada na granice. Po prostu znak jest przy drodze.

Zaraz po przekroczeniu granicy trafilem do calkiem ladnego miasteczka Skalica i tam zjadlem obiad.

Po Slowackiej stronie zrobilo sie pagurkowato. Przy wzniesieniu 12% zsiadlem z roweru, bo pedalujac jechalem tak samo szybko jak idac a meczylem sie bardziej.
Dlugi zjazd z gorki zaniosl mnie do Senicy, ale tu nie czekal na mnie zaden nocleg z CS, a miasteczko wygladalo nieciekawie, wiec pojechalem w strone Trnavy.
Daleko jednak nie zajechalem, bo zaczal padac deszcz, wiec rozbilem namiot, bo nie chcialo mi sie jechac w takich warunkach :)

Miejsce na nocleg na skraju skoszonego pola, kolo malego strumyka, pod drzewem.

Sobotni jarmark - z muzyka na zywo

Nie wiem co to jest burčá, ale dobre jest ;)

piątek, 22 sierpnia 2014

Dzien 4 - Uhorské Hradiště

Dzieki goscinnosci Jirki moglem rano pojsc pobiegac i wziac prysznic po bieganiu.

Z Olomouc wyjechalem dalej na poludnie. Od wioski do wioski, malymi drogami. Bardzo dobry obiad zjadlem w Záříčí.

W Kroměříž natrafilem na Morawe. Wzdluz tej rzeki ciagnie sie bardzo ladna trasa rowerowa, ktora dojechalem az do miejscowosci Uherské Hradiště.

Pojechalem do centrum, ale nic interesujacego tu nie znalazlem. Polechalem wiec do przymiejskiego lasku i tu znalazlem pole do disc golfa (rzuca sie frizbi do kosza tak jak w golfie pilka do dolka). Przyjaznie nastawiony napotkany Czech zaprosil mnie do gry, wiec pierwsza partie disc golfa mam za soba :)

Tu tez rozbilem namiot. Na samym srodku polany, zgodnie z rada ww Czecha. Podobno w sobote rano ludzie biegaja, ale dookola, wiec na srodku pod drzewem powinienem miec spokoj... Okaze sie :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Dzien 3 - Olomouc

Rano padal deszcz, wiec pospalem dluzej, bo takie kapanie deszczu o namiot dziala uslypiajaco. Co wyszlo na dobre, bo zanim wyszedlem z namiotu, deszcz przestal padac.

Jadac od Bruntal, za Diedrivhov nad Bystrici, OsmAnd proponowal skrecic w prawo w las. Na poczatku wydawalo sie to nienajlepszym pomyslem. Asfalt pod wplywem czasu zmienil sie tam w warstwe kamieni. Ale im dalej w las tym lepsza byla nawierzchnia. A zjazd serpentynami po drodze o nachyleniu do 23% wg znaku niesamowity.

Tak to zjechalem do Sternberk, gdzie zjadlem obiad.
Stamtad jest fantastyczna nowowybudowana droga rowerowa do Olomouc.

W Olomouc spotkalem sie z Jirka i jego zona Lenka. Jirka oprowadzil mnie po historycznej czesci misata i napilismy sie piwa z robionego na miejscu (jak w Spizu we Wroclawiu, tylko lepsze).

środa, 20 sierpnia 2014

Dzien 2 - Bruntal

Dzisiaj dojechalem do miejscowosci Bruntal, czyli jestem na dobrej drodze, zeby jutro byc w Olomouc, gdzie spotkac mam sie z Jirim, ktory odpowiedzial na Couch Surfingu na moja prosbe o ugoszczenie mnie w tym miescie.

Jechalem przez Nyse, Prudnik, Mesto Albrechtice i Krnov. Zwiedzanie miast nie pociagalo mnie, wiec niewile moge o nich powiedziec...

Za to podoba mi sie miejsce jakie wynalazlem kolo Bruntal i gdzie bede dzisiaj spal. Rozlegla polana na zboczu wzniesienia, z samotnym debem, a na skraju polany pas brzoz. Pod ktorymi to brzozami wlasnie rozbilem namiot.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Dzien 1 - Nysa

Pierwszy nocleg ok 10 km od Nysy na skraju lasu jem kolacje w towarzystwie sarny i slimaka. Sarna trzyma sie na uboczu - widocznie niesmiala jest.

P.s.
Dzisiaj byl "dzien 0" i "dzien 1" - 200% normy ;)

Dzien 0

Z opoznieniem, ale gotowy do odjazdu. Poza tym, zmiana planow. Nie jade przez Kotline Klodzka, tylko prosto przez Nyse na Olomouc.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Planowana trasa

Trasa orientacyjna, żeby jakiś plan jednak był.

  1. Wrocław - Wataszka 2 dni [przyjazd 21.08]
  2. Wataszka - Olomuc 2 dni [przyjazd 27.08]
  3. Olomuc - Senica 2 dni [przyjazd 29.08]
  4. Senica - Gyor 2 dni [przyjazd 31.08]
  5. Gyor - Tapolca 2 dni [przyjazd 02.09]
  6. Tapolca - Dunaujvaros 1-2 dni [przyjazd 04.09]
  7. Dunaujvaros - Budapest 1 dzień [przyjazd 05.09]
  8. Budapest - Komarno 1-2 dni [przyjazd 07.09]
  9. Komarno - Bratislava 1-2 dni [przyjazd 09.09]
  10. Bratislava - Vienna 1 dzień [przyjazd 10.09]
  11. Vienna - Laa 1 dzień [przyjazd 11.09]
  12. Laa - Brno 1 dzień [przyjazd 12.09]
Z Brna chcę wrócić do Wrocławia pociągiem.
Po zsumowaniu wychodzi 20 dni jazdy. Od 25.08 dni 18. Chcę wrócić 13.09, czyli mam tylko jeden dzień zapasu.

Dzień -1

Planu jeszcze za bardzo nie ma, rower w warsztacie, ale blog jest!

Póki co:

  • 19.08 - wyjazd
  • 21.08 - początek warsztatów tanecznych w Wójtowicach
  • 25.08 - ruszam dalej w stronę Olomuc